wtorek, 19 lipca 2016

3 miesiące- wolno płynie ten czas, ale płynie.

Wiecie co, to już 3 miesiące. Idzie wolno, boleśnie, ale idzie. Nie obywa sie bez moich błedów, leżę szczególnie z zasadą "ZERO KONTAKTU" i nie chodzi tu o to że nawiązuje kontakt, tylko że on co chwila ma przypływ milości patalogicznej i równie zjechane pomysły. Tak, czy siak nie korzystam z ofert wyjazdów, spotkań i innych atrakcji. Tylko po co w ogóle reaguje? Dlatego, że gdy zablokowałam numer zaczął dzwonić do firmy i pisać do moich współpracowników, a tego bardzo nie chciałam. Tu powinno się zadzwonic na policję i zgłosić stalking, ale nie mam na to odwagi.
Trzymam sie wiec twardo wcześniejszych postanowień, a kwestie definitywnego odcięcia zostawiam w nadziei "zmęczenia materiału" (ex da sobie spokój) lub za jakiś czas moim drastyczniejszym próbom odcięcia.

Moje życie buduje teraz od nowa. Na innych fundamentach, tych co zawsze bedą ze mną. Mówię tu o powrocie do tańca, który napełnia mnie nową energią. Czuję znów tamtą pasję... Podczas tanga moje emocje są leczone przez dzięki, ruch, bliskość i oddech. Na parkiecie nie ma analizy, jest odpoczynek. Oczywiście nie ozdrowiałam, ale idę w dobrym kierunku i tak powinno być.
Wystąpiły już pierwsze lęki, jak ten, że partner taneczny mnie skrzywdzi, że będzie chciał się zbliżyć, że ja będę chciała sie zbliżyć, gdy nie jestem na to gotowa. Myslą mówię STOP, partner, który został mi przydzielony jest partnerem do tańca, gdy zaproponował spotkanie po zajęciach zwyczajnie poinformowałam, że towarzystko jak najbardziej, ale randki to nie ze mną. To ja myślę, że mnie nikt nie słucha, trzeba wyrażać swoje zdanie i go bronić (w naszym wypadku często przed samym sobą).

Cieszę sie też, ze mam małe grono znajomych, siostrę, brata to pozwala mi nie zatapiać się w myśleniu, że jestem samotną kobietą. Nie bedąc w zwiazku, można nie być samotnym i na odwrót.

Ciepło pozdrawiam,




piątek, 8 lipca 2016

IDŹ NA PRZÓD

Kobieta. Od wieków w różnych częściach swiata była i jest narażona na dyskryminację, przemoc, pozbawiana podstawowych praw i prawaw do decydowania o samej sobie. To nie "feministyczny ogląd" to fakty. Wiele z nas ciagle jest przekonanych, że tak jest i trzeba się z tym pogodzić.

Tak naprawdę to my nie dajemy sobie prawa do bycia sobą, bo mocno to w nas wpojono. Myślę, że warto iść za swoimi pragnieniami, być sobą nawet jeśli to nie podoba sie innym, nie poddawać się manupulacją, które są mocno skorelowane z poczuciem winy.

"Machnij ręką na siebie. Zacznij działać teraz, gdy jesteś neurotyczny, niedoskonały, wiecznie zwlekający, leniwy, niezdrowy czy też jakiejkolwiek innej złej etykiety w odniesieniu do siebie używasz. Idź naprzód i bądź najlepszą niedoskonałą osobą, jaką możesz być i zabierz się za rzeczy, jakich chcesz dokonać, zanim umrzesz." Shōma Morita



środa, 29 czerwca 2016

Pierwsze RADY :-P

Tyle nerwów kosztował go związek ze mną.
Ja w to wierzylam, że muszę być lepszą wersją. Taką bardziej wampirzą, by w końcu zasłużyć.
Choćbyś starała sie jak najbardziej, nigdy nie staniesz sie wystarczająco dobra. Ten typ nie wie czego chce i nie widzi tego że chce być postacią sztuki dramatycznej, a odgrywanie jej do końca życia jest mordercze. Przez jakiś czas grałaś w tym spektaklu, przez jakiś czas dramat Ci się podobał, bo już niebawem miało nastąpić zwięńczenie starań. No dobra, pogubiłaś się. Być może grałaś ofiarę i na ten czas chciałaś ją grać, stało się, teraz już nią nie jesteś. Mimo że serce krwawi, mózg szaleje, ciało cierpi, wiesz tylo że dokądś zmierzasz. Idziesz przed siebie, nie znasz jeszcze dokładnie celu, ale jedno jest pewne tam gdzie go szukałas na pewno go nie ma.
Jesteś już dorosła, nie jesteś tym małym bezbronnym dzieckiem (choć często się nim czujesz). Te stany smutku, lęku to naturalny proces, który przechodzisz godząc się na każdy jego etap.

On zapewne przez jakiś czas będzie aktywnie zakłócał Twoje życie. Tym razem jesteś tego świadoma. Wiesz że zostawiłaś teatr, a on stracil głównego bohatera.

Nastepnie w glowie niezdrowe myśli krąża jak okręty wojenne i wypuszczaja najcięższe działa. Ty nie byłaś świeta, to twoja wina. On ułoży sobie życie, a Ty zobaczysz że tak naprawdę sama sabotowałaś swoje związki. Tak, wtedy jest ciężko, cholernie źle. Jednak pomyśl jak czułaś się przez ostatnie lata? Czy to było lepsze? Ludzie się rozstają i to nie sporadyczne przypadki, to ponad 30 % rozwodów, nie licząc ludzi żyjących w nieszczęśliwych małżeństwach,i tych co nigdy się na ślub nie zdecydowali. Realnie patrząc wiecej niż polowa osób, przechodzi przez to. Nie jesteś odosobnionym przypadkiem. Choćbyś niewiem jakie blędy popelniła w końcu nadchodzi czas, że każdemu należy sie przebaczenie. Swoje wycierpialaś, a to była porządna nauczka i wystarczająca ofiara. Trzeba dopuścić do świadomości, że życie sklada się również z cięzkich okresów i z tego że sie zmienia. Wielkie milości też sie kończą. Pamiętasz swoje poprzednie związki, czy nadal tesknisz za byłymi? Nie. Przyjdzie ten moment i w tym wypadku.

U mnie to początek, wiec na ten moment mogę dać kilka rad, ale to są moje sposoby i o tym nalezy pamiętać, ponieważ każda z nas jest inna.

Rady w poczatkowej fazie:

Nie walcz- czyli nie staraj się na siłe uciekać od bólu, smutku, watpliwości. Na spokojnie racjonalizuj je, kazdą zlą myśl przeksztalcaj na taką która juz nie będzie najgorszym scenariuszem.

"Ja tego nie wytrzymam" - Ten ból jest natruralny i choć teraz zdaje Ci się zbyt ogromny tak naprawdę to etap w Twoim życiu, który niedługo się skończy. Nasza wewnętrzna siła to instynkt samozachowawczy, który nie pozwoli Ci na cierpienie tego w nieszkończoność.

"On znalazł/ znajdzie inną" - Coż sztylet w serce... Tak na początku nam wszystkim odbiera rozum i widzimy to tylko w kolorze czarnym, albo bialym. W rzeczywistości to jest jego próba uczieczki od przeżycia emocji po rozstaniu z Tobą, nawet nie zdaje sobie sprawy jak niekorzystne to jest dla budowania nowej relacji. Wiem to, bo nasza była zbudowana na tym samym. On byl w długoletnim związku i mieszkał z nią (ja o tym nie wiedziałam zaczynając się widywać). Prawda zostala mi wyjawiona przez osobę 3cią po pół roku. Wtedy już od 4 miesięcy ze sobą mieszkaliśmy. Myślę, że wypadało wtedy odejść, ale bylam młodą, naiwną studentką i zostalam.

"On mnie złamie"- stalking po rozstaniu to wybitnie męcząca forma wywierania presji, tym bardziej, że do tej pory żylyśmy pod ich fanaberie, wizje, odczucia ect. Często jest 3,4,5 miesięcy ciszy, a później sms,telefony, maile. Ja miałam to od razu po rozstaniu i do tej pory jest aktywnym stalkerem.
Ja zablokowałam portal spolecznościowy, na początku równiez połączenia (tyle że pojawiały się inne numery), poźniej zostawiłam tą walkę, sms przychodzą, nawet ich nie czytam. Dobra, może czasami zerknę. Jak dzwoni mówię jak automatyczna sekretarka swoje stanowisko i uwaga nie spodziewam się zrozumienia. On nie rozumie i nie chce zrozumieć, wiec próba wytlumaczenia będzie Was kosztować wieczność. Nie rozumial w związku to nie bedzie rozumiał po rozstaniu, pogódź się z tym że to Nierozumek.

"Muszę mieć zajęcia" Tak, to jest wskazane, ale bez przesady. Po nieprzespanej nocy nie masz ochotę lecieć do klubu. Na siłę szukać nowych znajomych. Zapiszać się na milion pińcet kursów i obsesyjnie wypierać to że to co się wydarzylo to nic wielkiego. Powoli w swoim tępie otwieraj sie na świat unikając rozwiązań skrajnych, czyli motywu "Cierpię 24H" jak również "Uciekam od tego- nie chcę tego czuć". Pamiętajcie, są odcienie szarości, a nie świat czarno- biały. Patrz punkt 2. http://depresjalekowa.blogspot.com/2016/06/zgorzknienie-to-dla-nas-trudny-temat.html

"Dam radę wszystko" Mój przypadek jest troche inny, ponieważ walczę z nerwicą i depresjąNa poczatku chciałam wszystko przejść na mojej mini dawce podtrzymującej, ale "Zosia samosia" mi się nie popłaciła. Wszstko się zaostrzyło, wiec wybrałam sie do mojego lekarza i ustawiliśmy leczenie tak, by nie wywolało to szkód , wiec musiałam wesprzeć się farmakologią, nie ma nic w tym złego jak trzeba to trzeba.

Na dzis wystarczy. Mamy piękne słońce, cieszmy się tym. Jak również zwracajmy uwagę na pozytywne strony tej sytuacji. U mnie są to:

Nie kłócę się codziennie
Nie czuję juz tak mocno konfliktu
Mogę spędzać czas po swojemu
Mogę mieć takie zycie jakiego zapragne
Mogę poznać siebie
Mogę w końcu się zintegrować
.......
Plus tysiac innych rzeczy o których jeszcze nie wiem,

wtorek, 28 czerwca 2016

Jak ON CIĘŻKO się z Tobą MA.

Weszłam w to rozstanie świadomie, ale i tak nie wiedziałam, że to będzie takie trudne.
Chyba najwiecej energi kosztuje mnie opanowanie samej siebie.
Spodziewałam sie stalkowania i takie też występuje od polowy maja.

On chce bym przestała wierzyć w to co teraz robię. Przez to nie ma kontroli która jest mu potrzebna do egzystencji.

On myśli, że "za chwile się opamiętam", ah biedny z taką neurotyczką musi się szarpać. Zdania w stylu:

"kto Ci takich głupot do głowy nawkładał"
"widać jak tobie na mnie zależy"
"o czym ty mówisz"

Plan jest prosty trzeba Cię przekonać, że oszlałaś skoro nie doceniasz tego cudu jakim jest on. Przyjżyj się, a zrozumiesz że to nic innego niż DALSZA MANIPULACJA.

Codziennie obstaje przy tym, że nośnikiem nieszczęść i niepowodzeń związku byłam/ jestem ja.
Mimo, że kilkukrotnie pisze że już "daje sobie spokój" to następnego dnia, lub 3 dni póżniej pisze lub dzwoni jakby nigdy nic, czy np- pojadę z nim na wknd, dam mu psa na kilka dni, że akurat przejeżdża i że wpadnie.

Niestety rzeczywistości takiego stanu rzeczy już nie chce zrozumieć. Wyparł to co niewygodne, a sporo tego bylo.

W maju powiedziałam, że dalej tak już nie będę żyła. Dałam stos racjonalnych argumentów, baa, ja dałam nawet szansę by to naprawił. Nie skorzystał. Zrobiłam wszystko co mogłam i odpuściłam.

Co jest dla mnie trudne? To, że jeszcze dużo we mnie momentów, że wątpie w sluszność własnych działań. To że łapie mnie panika, odnośnie przyszlości, a szczególnie moich dolegliwości lekowych i depresyjnych.

Jednak idę, choć niekt mi nie zagwaratował sukcesu misji odcięcią się od tego związku.

środa, 15 czerwca 2016

ON chcę byś straciła swoje zdanie- nie martw się masz je- nie zwariowałaś

Problem toksycznych relacji to fale odejść i powrótów.
Wykańczasz sie i nie wiesz dlaczego na to pozwalasz.

Ano, na początku on ma wciaż nad Tobą kontrolę. W związku ukladałaś swoje granice pod jego aktualny stan humoru. Nic dziwnego, że są one płynne i czasami nie wiesz już o co Tobie chodzi, a to powoduje nieprzyjemne emocje i chęć powrócenia do starego stanu rzeczy.

Nagle robi sie reset tego jak czułaś się będąc z nim, bo teraz czujesz sie gorzej. Jak jedna wielka NIEWIADOMA.

Jeszcze Misiek próbując utrzymać kontakt- potrafi Cię taki tombak sprzedać, że wychodząc z "przypadkowego" spotkania, masz znowu papkę zamiast mózgu. Nie martw się, to normalne.

Pierwsze co mam w takich wypadkach to lista tych rzeczy, które były tymi TOP KILERAMI.
Dokładnie spisz te dramatyczne wydarzenia, które zniszczyły Twoje poczucie wartości: Napiszę ją za jakis czas.

CODZIENNOŚĆ NASZEGO ŻYCIA- różne TYPY KOBIET

Wieczne oczekiwanie na kolejną kłótnie. To bylo w Twoim związku, wiec to tego przyzwyczaiłaś się, w takim trybie pracowałaś X lat. To mogło być wszystko. Wścieklość, za drobnostki, za każdy przejaw Twojej odrębności. Każdy ma inną listę, część jej wyszczególnie;

Kupiłam samochód, zaraz później zaczęłam zauważać, ze oznacza to, że samochód ma być NASZ, a nawet jego. Naciski na przykazanie go do jego użytku, i mnie łaskawie Pan po swojej pracy będzie odbierał (godzinę później niż kończysz) dla dobra związku. Pan już mieszkał w moim domu, a teraz rościł sobie prawo do kolejnej mojej własności. Jestem buntowniczką wiec obstawałam przy swoim, ale buntowniczki też trwają w takich relacjach, bo myślą że maja nieskończoność takich buntowniczych zrywów i że poradzą sobie z tym beszczelem. Kazda buntowniczka kiedyś słabnie, bo zmienić jego się nie da, mozesz jedynie go takim zaakceptować.

I mój triumf wyglądał tak, ze zachowałam samochód i wozilam go sfochowanego na przystanek, na którym miałam czekać na przyjazd autobusu, bo mu zimno (często się przez to spóźniałam). Też sie buntowałam, ale codzinne wyjścia z fochem, z niemiłym tekstem, nie były fajnym przeżyciem.
Racjonalnie wiedziałam, że ma pracę 2,3 razy lepiej płatną.

W akceptowaniu wszystkiego lepszę są Panie Uległe- a niech ma, dam mu ten samochód, a niech ma nie pójdę na spotkanie z koleżankami, nie zacznę kursu, i tak w nieskończoność. Jednak Pan syty zwykle nie bywa i chce wiecej i wiecej, a w zamian dostajesz mniej i mniej.

Na końcowym etapie i Panie Buntowniczki i Uległe, są juz Paniami Współuzależnionymi, których nic od siebie nie różni.

FAKT: Nie myśl, że Wampira wychowasz i nauczysz go być kochającym mężem, bo masz swój charakter. Dla niego taka Buntowniczka to jeszcze większa frajda, JEST EMOCJA JEST ZABAWA.

CIĄGŁE PRETENSJE i FOCHY GIGANTY

Pamiętam jego pierwszy wyjazd za granicę, na który go zachęciłam. Jaki był zawiedziony, że lepiej byłoby w Sopocie, bo mógłby normalnie w ludzmi rozmawiać. Później jeździł jeszcze z 7 razy.

Pierwszy wyjazd na narty "załował że się zdecydował"

Wyjścia do znajomych, też mu sie nie podobały.

Ilość niepodobających mu się cech mojego charakteru również była obłędnie duża.

Jakiekolwiek wyjście na zakupy, awantura.

Jakbym miała go pisać jednym zdaniem- POKŁÓCONY Z ŻYCIEM.

Fakt, że przed nim byłam w ziwiązkach.

ISTNIEJE ŚWIAT ZNANY TYLKO JEMU

Ciągle czujesz, że jesteś okłamywana, a historie i wytłumaczenia są tak elestyczne, ze zdaja sie same dopasowywać do tego co chcesz usłyszeć. Widzisz, że ma swój Świat, którego nie chce z Tobą dzielić. Później jakaś kobieta opowiada Ci, że on jest nielojany i że Cię zdradza, ale Ty wierzysz jemu, że jakaś zazdrosna baba chce nas poróżnić.

Później okazuje się, że mieszkał sobie z inną Lady gdy Cię poznał, ale wdg jego opowieści to oni nie byli juz razem,a on i tak szukał mieszkania. Really? Matko, ja w to wierzyłam,

W ciągu pierwszego roku znajdujesz jeszcze jakieś kilka sms- do ex. Ile ich było nie wiesz, bo tylko te 2,3 razy udało Ci się zerknąć.

MASZ GO JEST JUŻ TWÓJ-

Udało Ci się, przejełaś go na swój stan. (Choć tak naprawdę uczyniłaś ex niebywałą przyslugę).
Teraz to Ty masz go zabawiać. Seksu jest oczywiście za mało, twoje zachowania są be i milion innych problemów, problemików i koszmarków.

W tym samym czasie zdaje Ci się że Twój związek w końcu funkcjonuje normalnie,






piątek, 20 maja 2016

ROZRACHUNKI Z RODZICAMI- to co mi sprzedawaliście tyle lat, było kłamstwem.

Pan zjadacz snów, chce tworzyć relacje oparte na strachu i uzależnieniu.

W związku czujesz się zaniedbywana, jesteś z człowiekiem zdystansowanym, takim nieobecnym emocjonalnie, gdy pojawia Ci się noga rozjuszasz go tym- on nienawidzi słabości, on chce Cię mieć silną, wesołą, wielozadaniową, ale stosuje przy tym techniki umniejszania twojego poczucia wartości, lekceważenia, wbijania małych, a później większych szpilek.

Na początku odwyku, wszystko co wysyła Ci Rozum, jest sprzeczne z Twoją emocjonalną częścią. Stąd rozbicie, pytania, wątpliwości, lęki i smutek.
Pamiętaj, że latami przekonywałaś rozum, że to z Tobą jest coś nie tak. Wmówiłaś sobie (przy pomocy Manipulanta i domu w którym dorastałaś), że czepiasz się o nic, że masz zaburzenia skoro ciało odmawia zbliżenia się do tego Cudu. To żaden cud, moja Droga, stworzyłaś sobie Iluzję Partnera Idealnego- którym on nie jest. Ta iluzja była już budowana w dzieciństwie, bo rodzice dawali Ci jasny komunikat:

"To my Cię zabieraliśmy za granicę, gdy inne dzieci nie mogły mieć takich wakacji"

Tak, tylko wracaliśmy bez pieniędzy, a tata musiał jechać na oszczędnym trybie, bo nigdy nie było wiadomo, czy wrócimy do domu. Jak już wracaliśmy ich firma właśnie upadała, komornicy pukali do drzwi, a oni biedni i pokrzywdzeni.

Dziękuje Wam za te wakacje!

Inne dzieci potrafią po sobie sprzątać, lepiej się uczą, ogólnie jesteście "tacy" że nawet szklanki wody nie dostanę na starość.

Tak, bo dzieci to dorośli co nie popełniają błędów i nie uczą się dopiero życia. Domyślam się, że właśnie te dzieci, były mniej krytykowane i dostały pełen pakiet miłości bezwarunkowej. Nie dostałam to muszę uzupełnić zbiorniczek sama. Nalewać poszanowanie do moich przeczuć, szacunek, miłość własną i poczucie bezpieczeństwa. W końcu skończyłam te studia, wyjeżdżałam do pracy za granice, sama kupiłam samochód, zdałam prawo jazdy, przeszłam przez nerwicę i depresję. JA, i to się nazywa niczym? NIE to wielka praca, jaką wykonałam.

Nie zgadzam się, że inni byli lepsi, to Waszym obowiązkiem było kochać nas takimi jakimi byliśmy!

"Pilnie potrzebuje pożyczyć pieniądze, samochód i inne przysługi- których nie można było odmówić"

Oczywiście, bo posiadanie dziecka daje prawo do wykorzystywania. Fakt, że nas urodzono jest naszym obowiązkiem zaspokajania potrzeb rodziców. "to Wasz zasrany obowiązek!" Bzdura jakiej świat nie widział. Rodzice mają obowiązek, dziecko się na świat nie prosiło. Dziecko powinno było miec uzupełnione kilka zbiorniczków i zostać wysłane w świat jako dorosły.
W naszym domku dziekco z minimalnie uzupełnionymi zbiorniczkami, próbowało się usamodzielniać, ale rodzice co wtedy? Stosowali szantaż. "tata jest na Ciebie zły", "zachowałaś się podle", jeden wielki przekaz skrzywdziłaś nas.

Nie skrzywdziłam Was, w tym momencie myśleliście o sobie, a nie o mnie. Powinniście wspierać mnie w moich decyzjach, nawet jeśli były błędne. Dzięki!

Jednak pamiętajmy, nic tak bardzo nie osłabia jak poczucie bycia ofiarą. Nie chodzi o nienawidzenie ich za to. Oni też nieśli swoje puste zbiorniczki i zdawało im się, że tak powinno być. Nadal im się zdaję. Jednak karmili nas, wyjeżdżaliśmy do różnych krajów, jak było finansowo gorzej ciągle mazury i rzeki, namioty, ogniska- życie. Mieliśmy psa, mieliśmy gdzie mieszkać (choć zmiany mieszkania były częste), nauczyliśmy się empatii, szacunku do innych (gorzej z tym do siebie).
Mama oglądała nasze występy. Była w naszych trudnych chwilach i choć była zła na to że cierpimy- BYŁA.
Tata nie rozmawiał, mało obecny, zdystansowany, ale kiedy trzeba było łapał z nami kontakt inaczej, opowiadając o jeziorach, o swoich przygodach, o swoich planach na biznesy. Chyba nawet mnie trochę lubi i jest ze mnie dumny. Tylko nie potrafi, nie może mi tego powiedzieć.

Każdy rodzic popełnia błędy, u moich było ich zdecydowanie więcej, jednak do mnie należy teraz cała praca, by nie obciążyć moich przyszłych dzieci, partnerów, swoimi pustymi zbiorniczkami. Nie ma żadnej zasady, że ktoś mając je w stanie minimalnym nie może uzupełnić ich sam. Musi jednak odważyć się dopuścić do siebie tą świadomość, którą latami ukrywał, jako swoje najgorsze oblicze jestestwa.

czwartek, 19 maja 2016

TRUDNA TA UCIECZKA,

To pierwsze dwa tygodnie.
Była karuzela i będzie, swoisty detoks.

Wciąż świadomość obcowania ze złodziejem dusz, miesza się z poczuciem winy i własnymi demonami. Świadomość z podświadomością, siła z bezradnością, a wszystko to przepasane dezorientacją.

Wampir próbuje wszytkich dostępnych technik, ale póki używa tych od zastraszania, manipulacji i uzależnienia jestem pewna tego co robię.

Najbardziej obawiam się zmiany frontu. Boję się, że dostanę pozory tego na czym mi zależy. Gdy wyłoży mi tacę z moimi pragnieniami- choć pozornie będzie to apetyczne, może przyprawić o niestrawność, wrzody i kolejną syzyfową pracę.

Smuci mnie, że po pół roku koleżanki w bojach ciągle wyjmują wbijane im ciernie. W tym świecie, gdzie wszystko zdaje się dostępne od zaraz, cieżko przyjąć fakt, że tą drogę trzeba przejść odpowiednio długo, drastycznie boleśnie, a nikt nie wie co jest po drugiej stronie mostu? W każdym wypadku jest coś innego. Drżę wiec, po cichu.

Wtedy wyruszam myślami w strefę marzeń. O tym jak spokojnie żyję sama ze sobą i nie jest to powodem do kolejnych narzekań. Jak wprowadzam sie do małego mieszkania, które sobie kupuję. Jak spotykam się z przyjaciółmi, jak układam własne plany na dany dzień, jak nie muszę już uzależniać niczego od innych.

Nagle mysli robią kontrę: rzeczywistość jest taka, że dobrze czujesz się w tych toksycznych układach, a te o których marzysz, będą Cię kosztować wiele wysilku, bo nie będziesz mogła się z nich cieszyć. 30 lat uczyłaś się o życiu, nauczyłaś się że miłość nie jest dawna bezwarunkowo od matki, nauczyłaś się, że trzeba mieć te cholerne huśtawki.

W głębi duszy myślę, że im wiecej pędów zacznę odcinać, tym bardziej będzie rozjaśniać się moja świadomość, a moja utracona osobowość nabierze krztałtu i w końcu będę miała oparcie w wyraźnym spojrzeniu własnego ja.

DZIENNIK WYDARZEŃ:
Wciąż pyta co w wknd?
Odpowiadam, że nic, że zostawiamy to jak jest.
Wtedy znów pyta co z wknd. Już nic nie odpowiadam.