czwartek, 21 kwietnia 2016

LET'S START

Jakiś sekretne moce sprawiły, że zaczęłam uczestniczyć w toksycznym tangu z wampirem emocjonalnym.Ten taniec przez życie trwa już 9 lat. Straciłam wgląd we własną osobowość, a większość moich aktywności i myśli skupia się nad tym czy tak powinno wyglądać moje życie? Na to pytanie odpowiem sobie sama na łamach tego bloga.

Dość odważnie zdiagnozowałam partnera, choć tak naprawdę na dzień dzisiejszy nie wiem, czy jego "wapiryzm" nie jest efektem moich problemów emocjonalnych. Moją osobę ukształtował dysfunkcyjny dom, brak bezpieczeństwa, częste huśtawki emocjonalne, przeprowadzki, kryzysy rodzinne i było ich stanowczo za dużo, by móc podciągnąć to pod granice normy.

Jego ukształtował dom alkoholowy. Brak więzi między rodzicami. Nie było też okazywania uczuć.

W ten związek przeszłam z poprzedniego, prawie płynnie. Poprzedni partner był spolegliwy, a jednak nie byłam z nim szczęśliwa. Byliśmy ze sobą 6 lat i rozjechaliśmy się intelektualnie, ja studia on 3 kolejne kierunki z których każdy kończył się fiaskiem, mi to przeszkadzało. Do tego po alkoholu bywał bardzo lekkomyślny co również działało na minus. Obecnie ma 3 kę dzieci ze swoją żoną.

Obecny "ciężki" związek trwa już 9 lat.
Zaczęło się nerwowo, gdyż cały czas gdzieś pojawiały się telefony i sms od byłej. Po pół roku okazało się również, że jak mnie poznał przez 2 miesiące spotykając się ze mną mieszkał jeszcze z byłą dziewczyną.
Mogę powiedzieć, że spokojniejsza zaczęłam być po roku.

W naszej relacji było dużo huśtawek i bardzo silnej zazdrości. Jeździł ze mną do koleżanek, obrażał się za to , że miałam innych partnerów przed nim , złościł się gdy chciałam gdzieś jechać sama. Czułam, że muszę ZAWSZE go uwzględniać w każdej sytuacji w której chciałam uczestniczyć.

W związku nie było okazywania czułości, ale nie wiem czy ja nie mam podobnych problemów w tej materii jak on. Dystans emocjonalny był z nami przez większość czasu.

Żyliśmy z tymi naszymi problemami, aż los sam nie zdecydował się upomnieć o zdrowie. 4 lata temu dostałam depresji lękowej i zobaczyłam, że gdy spotkała mnie ta przypadłość byłam w tym sama.
Zaczęło się stawanie na nogi i myśl, że dla własnego zdrowia powinnam wiać, że to już nie jest śmieszne gdy co rano łykając tabletkę antydepresyjną starasz się funkcjonować i wrócić na powierzchnię, a masz ze sobą profesjonalnego tancerza o zimnej krwi.

Shall we dance?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz